Stowarzyszenie Milan Club Polonia - jedyny oficjalny fanklub Milanu w Polsce - największy Milan Club w Europie!

Witamy w Milan Club Polonia


MCP - daty i liczby:
Spotkanie założycielskie: 28.12.2001
Rejestracja Stowarzyszenia: 29.10.2004
Oficjalny fanklub AC Milan od: 26.06.2005
Liczba członków w sezonie 23/24: 1097
MCP to największy fanklub Milanu w Europie!

Liczba wyjazdów na mecze Milanu: 84
Liczba zorganizowanych spotkań Milanistów: 38
Kontakt: kontakt@milanclubpolonia.pl
Kanał IRC: #MCP

Przydatne linki:

- PIŁKARZ ROKU
- TERMINARZ MILANU NA SEZON 2023/24
- Panel członka MCP
- Regulamin kwalifikacji na wyjazdy
- Wyjazdy prywatne - Regulamin dystrybucji karnetów
- Zasady rezygnacji i zwrotów z imprez MCP
- Informacje nt. Cuore Rossonero
- MCP na Facebook
- MCP na YouTube

 Wyjazdy MCP

Sparta Praga - AC Milan

1/8 Ligi Mistrzów 2003/04 - 24. luty 2004r.

Pomysł wyjazdu na spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów zrodził się w naszych głowach właściwie już w chwili, gdy poznaliśmy rywala Milanu w tej fazie rozgrywek. Sparta Praga. Kilka godzin jazdy, atrakcyjne pod względem turystycznym miasto - to oczywiście drugorzędne, ale również ważne aspekty wyjazdu. Z biegiem czasu okazało się, że bus będzie w tym przypadku zbyt małym środkiem lokomocji. Po drobnych perypetiach znaleźliśmy atrakcyjną ofertę jednego z opolskich biur podróży. Zarówno cena, jak i komfort przejazdu, jaki nam zaproponowano, w pełni nas satysfakcjonowały. Pozostał tylko jeden, odwieczny problem: bilety. Już kilka tygodni przed spotkaniem podjęliśmy pierwsze próby ich zdobycia. Wykorzystaliśmy kontakty z poprzednich wyjazdów, naszych znajomych z irc-a, bez skutku. Zainteresowanie spotkaniem we Włoszech było tak duże, że zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Niezrażeni tym skontaktowaliśmy się z centrum rezerwacji Sparty Praga dowiadując się o termin rozpoczęcie wolnej sprzedaży biletów. 19 lutego. Zdecydowaliśmy się własnym transportem pojechać do Pragi. Na miejscu czekała nas jednak przykra niespodzianka. Wejściówki wyprzedane. Dokonaliśmy co prawda rezerwacji biletów, na wypadek gdyby pojawiły się zwroty z Włoch, jednak jak okazało się w dniu meczu, takowe nie miały miejsca. Tymczasem lista chętnych na wyjazd, mimo wspomnianych trudności pęczniała w oczach, by ostatecznie zamknąć się w 44 osobach. Na miejsce zbiórki wyznaczyliśmy Opole (północ) i Wrocław (1.45 w nocy w dniu spotkania). Większą popularnością cieszyła się ta pierwsza lokalizacja. Być może wpływ na to miała dodatkowa atrakcja w postaci zgrupowania w przytulnym lokalu tuż obok miejsca wyjazdu. Niektórzy spędzili tam sporo godzin, co mogli odczuć nie tylko po kurczącym się portfelu. Kilka minut po północy wyruszyliśmy z Opola. Atrakcji nie zabrakło również w autokarze. W drodze do Pragi nastąpiła sentymentalna podróż do przeszłości. Maj 1994, Ateny. Milan gromi Barcę 4:0. Jeszcze później ci, którzy nie mieli okazji obejrzeć heroicznej walki w ostatnich derby Mediolanu (0:2 do przerwy, 3:2 na koniec) musieli pogodzić się z tym, że nie tak szybko zmrużą tej nocy oczy.

Na miejscu w Pradze byliśmy około 8 rano. Pora uzasadniona biorąc pod uwagę fakt, iż w naszym posiadaniu nie znajdował się ani jeden bilet na mecz. Wizyta złożona w centrum rezerwacji rozwiała nasze nadzieję na ich zakup bezpośrednio w klubie. Co prawda mało sympatyczna pani unikała bezpośredniej deklaracji, czy takowe w ogóle się pojawią odsyłając nas do kas biletowych przed sektorem gości na godzinę 18. Oszalała? Tak długo czekać nie mogliśmy. Wraz z kapim postanowiliśmy koczować przed siedzibą klubu i na pobliskim parkingu w oczekiwaniu na pojawienie się pierwszych grup włoskich kibiców, podczas gdy reszta grupy rozpoczęła turystyczną część eskapady udając się na Stare Miasto, mijając po drodze Hradczany.

I tak, krok po kroku, bilet po bilecie, zaczęliśmy stopniowo zdobywać kolejne wejściówki. Kontakt telefoniczny pomiędzy oboma grupami pozwalał na bieżąco śledzić postęp w "polowaniu". Z czasem okazało się, że dużo łatwiej spotkać włoskich tifosi na Starym Mieście niż pod stadionem, więc dołączyliśmy do grupy. Nadarzyła się okazja do nawiązania kolejnym kontaktów, które powinny zaprocentować w przyszłości (z przedstawicielami Milan Club "Giannino Brunetti"), a także odświeżyć stare, jeszcze z Liberca'02 z przedstawicielami Alternativy. Ci pierwsi polecili nam udać się w poszukiwaniu wejściówek do.. hotelu, w którym zagościł zespół Milanu. W tym czasie mieliśmy nieco ponad 20 biletów, mecz zbliżał się coraz większymi krokami, więc gra była warta świeczki. Celem mojej wyprawy był hotel 'Savoy'. Jak się okazało po zasięgnięciu informacji od tubylców mieścił się on dobre kilka kilometrów od centrum, nie obyło się bez taksówki i tramwaju. Hotel okazał się być stosunkowo małym, położonym z dala od gwarnego, pełnego turystów centrum, luksusowym obiektem (centrum Pragi zamieniło się tego dnia w małe Włochy, język włoski słyszalny był z każdej strony, Czesi najwyraźniej oddali bez walki swoje miasto; za wyjątkiem restauratorów i właścicieli punktów z pamiątkami, którzy zwietrzyli okazję na zrobienie interesu życia). Wybór wydawał się słuszny, gdyż przed wejściem do niego czyhało jedynie dwóch zbłąkanych czeskich łowców autografów, którzy na pytanie, czy nie widzieli wychodzącego Ariado Braidy, dyrektora sportowego Milanu, zrobili wielkie oczy, jakbym pytał ich o postać z czasów starożytnej Italii. To właśnie w Braidzie miałem szukać ratunku. Nie niepokojony przez nikogo (zapewne ze względu na mój ubiór obsługa hotelu wzięła mnie za jednego z gości) sforsowałem drzwi i trafiłem do skromnego holu. Po mojej lewicy ujrzałem Kakę udzielającego wywiadu, a kilka metrów dalej zatopionego w fotelu i lekturze gazety Beppe Pancaro. Po chwili natrafiłem na pierwszą przeszkodę. Spełniająca życiową misję ochrony hotelowych gości pani z recepcji odmówiła skontaktowania mnie z Braidą, stwierdzając, że... skoro to mój przyjaciel, to powinienem posiadać jego numer telefonu i samemu się z nim skontaktować. Cóż, ta pani do grona moich przyjaciół na pewno nie będzie się zaliczać. Życie nie znosi jednak próżni. Wychodząc z hotelu natknąłem się na wysiadającego z samochodu Adriano Gallianiego. Jeszcze większe było moje zdziwienie, gdy ujrzałem na jego szyi szalik... Milan Club Polonia (cieszyły się dużą popularnością w autokarze i w zasadzie cała pierwsza partia rozeszła się niczym ciepłe bułeczki) efektownie spoczywający na czarnym płaszczu. Jak się okazało kilkadziesiąt minut wcześniej na Starym Mieście wiceprezydent Milanu natknął się na główną część grupy, z którą przymusowo pozował do zdjęć. Obdarowany został szalikiem MCP właśnie, a na pytanie o bilety radził... szukać szczęścia pod stadionem. Dzięki Adriano, sami byśmy na to nie wpadli! :) Z wyprawy do hotelu "Savoy" wracałem na tarczy. Na szczęście pozostała na Starym Mieście reszta grupy nie próżnowała. Z czasem zaczęliśmy się zbliżać do kompletu 44 biletów. Towarzyszyło temu spotykanie kolejnych VIP-ów. Wpierw zauważyliśmy przechadzającego się wśród kramów asystenta Carlo Ancelottiego, znakomitego przed laty obrońcę Milanu, Mauro Tassottiego, a po chwili w gronie agentów BOR-u do szeregu limuzyn zmierzał... marszałek (jeszcze) Sejmu Marek Borowski. Ostatnie bilety zdobyliśmy na pół godziny przed otwarciem bram stadionu. Pełny sukces. Po przejściu niezbyt dokładnej kontroli weszliśmy na Toyota Arena. Skromny, mogący pomieścić 24-tysięczną publiczność obiekt gwarantował świetne warunki do obejrzenia spotkania: bliskość murawy, niskie zawieszenie trybun. A propos wieszania. Niemal w ostatnim wolnym miejscu udało się nam umieścić flagę MCP, co tradycyjnie już spotkało się z pytaniami zaciekawionych Włochów na temat naszego pochodzenia, działalności fan klubu, czy nawet.. pogody jaka panuje w Polsce. Bo w Pradze tego dnia (szczególnie po całym dniu spędzonym na zewnątrz w pogoni za biletami) było przeraźliwie zimno. Tym bardziej chłód dawał się we znaki niekoniecznie przyzwyczajonym do takich temperatur mieszkańcom północnej Italii. Wreszcie nadeszła godzina rozpoczęcia spotkania. Znów rozbrzmiał hymn Ligi Mistrzów, na środku murawy w powietrzu zatrzepotało przytrzymywane przez 20-30 osób logo LM, na boisku pojawili się główni bohaterowie wieczoru. Sektor Milanu wypełniony był po brzegi. Około 3 tysiące kibiców zdecydowało się na podróż do Pragi, by wspierać rossonerich. A wśród nich liczna grupa MCP. Niestety, wskutek sporego zamieszania podczas wejścia na sektor oraz chaosu panującego w środku, grupa rozproszyła się, ale jej trzon ujrzeć można było tuż powyżej naszej flagi. O samym spotkaniu piszemy w innym miejscu. Przy okazji wspomnieć można jedynie, że żal iż nie ujrzeliśmy tego wieczora ani jednej bramki dla Milanu (a sytuacji ku temu nie brakowało) jest tym większy, iż mieliśmy na tą okoliczność przygotowany malutki pokaz pirotechniczny. W naszym gronie - mimo pewnego żalu z powodu wyniku - trudno było znaleźć osobę niezadowoloną z wyjazdu. Wszelkie zamierzenia udało się nam zrealizować. Niestety (?) nie jesteśmy jeszcze na tyle władni, by mieć wpływ na wynik spotkania... Po godzinie 23 udaliśmy się w drogę powrotną do Polski. Towarzyszyło nam spotkanie półfinałowe LM'94-95 Milan - Paris SG 2:0. Podobnie jak w drodze do Pragi, tak i tym razem nie byliśmy niepokojeni przez służby graniczne. Paszporty nie były tym razem potrzebne. Polska wchodzi do Europy, a wraz z nią Milan Club Polonia. Do zobaczenia następnym razem w kolejnym zakątku kontynentu.

relacja: dezali

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Partnerzy MCP
ACMilan.PLACMilan24.comKoszulki piłkarskie
  | MILAN CLUB POLONIA - STRONA GŁÓWNA | O FANKLUBIE | AKTUALNOŚCI | WYJAZDY MCP | ZLOTY MCP | GADŻETY MCP | KONTAKT | statystyka