Po 9 długich latach Milan ponownie zameldował się w 1/8 Ligi Mistrzów. Na drodze mistrzów Włoch
stanął londyński Tottenham Hotspur.
Tradycyjnie członkowie Milan Club Polonia postanowili wybrać
się na ten wyczekiwany od dawna mecz. Nie obyło się bez problemów logistycznych, ale fanklub oraz
wierni fani zrobili wszystko aby się na to spotkanie dostać.
Do Mediolanu wyruszyły zatem 2 ekipy. Pierwsza tradycyjnie wystartowała busem z Poznania, a
druga autem osobowym z Małopolski.
Większa grupa szczęśliwie dotarła do stolicy Lombardii, a będąc już na miejscu, dzień spędziła na
zwiedzaniu Mediolanu rozkoszując się ładną pogodą i w napięciu oczekując na wieczorny mecz oraz
przyjazd drugiej ekipy. Niestety koledzy jadący z okolic Krakowa mieli mniej szczęścia i po incydencie, który przydarzył im się
w Czechach, zmuszeni byli zawrócić z powrotem do Polski, ponieważ jazda uszkodzonym autem do
Włoch nie wchodziła w rachubę. Nie zrażeni tą sytuacją i pełni determinacji zmienili jednak szybko
samochód i wyruszyli ponownie w drogę, dzięki czemu zameldowali się na czas pod San Siro.
Wszyscy zastanawiali się w jakiej formie będzie drużyna czerwono – czarnych po słabym okresie gry
w Serie A i czy uda się osiągnąć korzystny rezultat przed rewanżem w Anglii. Od pierwszych minut
byliśmy oczarowani wspaniałą choreografią wypełniającą La Scalę futbolu, której rozmachu nikt z nas
się nie spodziewał. Później było tylko lepiej. Ogłuszający doping Curvy Sud towarzyszący przez całe
widowisko i nadspodziewanie dobra gra naszej drużyny zaprocentowała wyjściem na prowadzenie,
którego już do końca meczu Rossoneri nie oddali. Idealne miejsca, które zajmowaliśmy na trybunie
tylko potęgowały doznania wizualne z gry naszej drużyny, a tumult, ekstaza i ekspresywność kibiców
porywały do głośniejszego dopingu. Na końcu mogliśmy cieszyć się z wygranej i z wiarą patrzeć na
mecz rewanżowy.
Pomimo poważnych trudności w drodze, na pewno wszyscy oglądający to widowisko na długo
zapamiętają ten magiczny wieczór na San Siro. Jak to zwykle bywa na wspólnych wyjazdach
nawiązały się nowe znajomości i jestem przekonany, że wspólne przygody i pokonywanie trudności
tylko wzmocniły już istniejące więzi, a dla nowo powstałych będą solidnym fundamentem na
przyszłość. Na mecz jechaliśmy z różnymi oczekiwaniami. Jedni by zobaczyć po prostu ponownie
Milan na żywo. Kilka osób pierwszy raz w życiu mogło ujrzeć na własne oczy San Siro i przeżyć emocje
meczowe będąc ich integralną częścią. Inni chcieli usłyszeć hymn Champions League będąc na
trybunach mediolańskiej La Scali.
Po słabej grze Milanu nikt z nas nie jechał po wygraną, ale każdy
wierzył w dobry rezultat. Wspólna przygoda, emocje na trybunie, których doświadczyliśmy oraz
końcowy rezultat przerosły nasze najśmielsze oczekiwania sprawiając, że wyjazd ten zapisze się w
naszych kibicowskich wspomnieniach do końca życia.
Relacja: Plakat
|