Po pierwszym meczu z Tottenhamem, apetyt kibiców Milanu był znacznie większy i przełożyło się to również na liczbę zapisów na wyjazd do Londynu, do którego wracaliśmy raptem po 5 miesiącach przerwy, kiedy to graliśmy grupowy mecz z Chelsea.
Gra Milanu była nadal w kratkę, co sprawiało, że do Londynu jechaliśmy pełni wiary, ale także strachu przed tym, że będzie to nasz ostatni mecz w tegorocznej Lidze Mistrzów.
Do Londynu udało się 20 członków MCP, którzy podróżowali samolotami z całej Polski. Chciałoby się powiedzieć, że tradycyjnie przywitała nas kiepska pogoda, ale tym razem padało niemalże cały dzień. Ci którzy nie mieli jeszcze okazji zobaczyć miasta, zdecydowali się na zwiedzanie mimo deszczu, natomiast pozostali większą część dnia spędzili w londyńskich pubach.
Na kilka godzin przed meczem, spotkaliśmy się wszyscy w ustalonym miejscu, skąd nieopodal ruszał pochód fanów Milanu na stadion. Szybkie rozdanie biletów i w asyście angielskich funkcjonariuszy ruszyliśmy w strugach deszczu ulicami Londynu w kierunku stadionu. Samo dojście na stadion zajęło nieco ponad godzinę i tutaj jeśli chodzi o arenę, na której rozgrywa swoje mecze Tottenham, to trzeba oddać, że mimo nowoczesnego stadionu, udało się zachować odpowiednią stylistykę i w odróznieniu do innych nowych stadionów, ten potrafi nawet zrobić pewne wrażenie. Na wejściu na nasz sektor, stewardzi wraz z policją tak bardzo skupili się na naszej fladze i długości kijków, którym się przyglądali w niemalże 10-osobowym składzie, że zapomnieli o przeszukaniu przez co udało się wnieść na sektor wystającą do połowy z tylnej kieszeni spodni, butelkę rumu. Niektórym natomiast mimo tak słynnych angielskich kontroli, udało się nawet wejść bez biletu.
Doping na naszym sektorze, od samego początku był na najwyższym poziomie, przez co gospodarzy praktycznie nie było słychać, a zawodnicy Milanu czuli się jakby grali u siebie. Przed pierwszym gwizdkiem udało się jeszcze zrobić szalikową oprawę na całym sektorze ze specjalnie przygotowanych szali zorganizowanych w porozumieniu przez AIMC oraz Curvę Sud Milano, które były rozdawane razem z biletami. Jeśli chodzi o wydarzenia na boisku, to mecz przebiegał raczej spokojnie, a Milan nie pozwalał Anglikom na stwarzanie większego zagrożenia kontrolując cały czas przebieg spotkania. Dzięki temu, bez większych nerwów, udało się dowieźć bezbramkowy remis do końca i oznaczało to awans Milanu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, przez co końcowy gwizdek wprawił wszystkich w ekstazę i mogliśmy swiętować ten awans razem z piłkarzami, którzy w komplecie przyszli pod nasz sektor dziękując za doping.
Po meczu dość sprawnie zorganizowano wyjście, gdzie większość z nas udała się wyznaczoną ścieżką na stację metra dedykowaną milanistom i stamtąd część udała się do hotelu, inni prosto na lotnisko, gdyż wracali do Polski wcześnie rano, a jeszcze inni oddali się całonocnemu świętowaniu w londyńskich pubach.
Relacja: Sonar
|